wtorek, 5 lipca 2016

Jeść czy nie jeść? O chlebie, glutenie i polityce.


gluten

O tym że białe pieczywo jest złe wie już chyba każdy. Wszak nagonka na pieczywo nie zaczęła się dziś. Wiele lat tamu, jeszcze gdy byłam dzieckiem, mama kupowała ciemne, razowe, wieloziarniste pieczywo, bo takie było zdrowsze. Jednak kilka lat temu okazało się, że i takie pieczywo nie jest dobre, bo zawiera gluten, a gluten to zło. Ech, biała mąka to zło, razowa maka to zło, gluten to zło... trzeba więc albo całkowicie zrezygnować z pieczywa albo samemu piec bezglutenowe chlebki kukurydziane, owsiane, gryczane, kasztanowe...

Za jakiś czas jednak okazało się, że autor badań o rzekomej szkodliwości glutenu, powtórzył je i wycofał się ze swojej wcześniejszej tezy o glutenie. Tyle że słowo się rzekło i poszło w świat, a koncernom produkującym zdrową i bezglutenową żywność jakoś nie po drodze nagłaśniać, że od glutenu zdrowy człowiek nie będzie żył krócej.

Problem nie tyle stanowi gluten czy też biała mąka, a ziarna zbóż i proces ich produkcji. Kto z nas zastanawia się nad tym jak dalece różne jest ziarno, które dziś spożywamy od tego, które siali nasi pradziadkowie.

W dzisiejszym rolnictwie liczy się wydajność, a więc roślina musi być odporna na choroby i szkodniki, a także plenna. Ziarno podczas sprzedaży musi spełnić szereg norm jakościowych, w przeciwnym wypadku albo rolnik nie sprzeda takiego ziarna albo sprzeda je po niższej cenie. Nic więc dziwnego, że sieje się ziarno, które spełni wymogi, w tym wypadku są to m.in. wymogi UE. Do tego dochodzą oczywiście opryski przeciw chorobom i szkodnikom, a także nawozy i odżywki zwiększające wydajność roślin. Czysta chemia.

Całe szczęście Polska zakazuje upraw GMO, więc nie stoimy jeszcze przed problemem, który aktualnie mają Stany Zjednoczone. Niestety dzięki naszej obecności w Unii Europejskiej, grozi nam zalew wysoko przetworzonej, nafaszerowanej chemią żywności, wyprodukowanej z produktów GMO. Żeby było śmieszniej z USA. To skutek umowy Transatlantic Trade and Investment Partnership zawartej między UE a USA.

Czysta chemia? Czysta polityka. A jak polityka to i koncerny, które chcą zarobić i doskonale wiedzą jak to zrobić. Produkty bezglutenowe, produkty organiczne, produkty eko, coraz to nowe superfoods to jeden wielki biznes, który zasypuje nas coraz nowszymi odkryciami powtarzanymi jak mantry, nierzadko popartymi badaniami wykonywanymi na zlecenie danego koncernu.

Każdy z nas chce żyć długo, w zdrowiu, dobrze wyglądać i późno się zestarzeć. Czyż nie to gwarantują nam producenci superfoods i zdrowej żywności? Oczywiście nie w tak dosłowny sposób. Nikt z nas nie złapie się na hasło „żyj długo i szczęśliwie bez glutenu”, ale już „badania przeprowadzone w Międzynarodowym Instytucie Badań w Pierdziszewie Dolnym, pokazują że w 75% przypadków częste spożywanie produktów zawierających gluten zwiększa ryzyko zachorowalności na choroby układu nerwowego o 80%” wzbudzają nasze zainteresowanie. Bo to badania, bo tyle i tyle procent, a niech jeszcze padnie nazwa jakiegoś skomplikowanego procesu chemicznego i już nas mają. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu żeby przeprowadzić takie badania to musi być prawda, coś w tym musi być... Nie przemknie nam przez myśl, że owe badania często nie służą ratowaniu ludzkości, a marketingowi.

I tak zaczęliśmy od chleba, a skończyliśmy na wielkiej polityce ;) Niestety żywność to produkt sprzedażowy, więc nie unikniemy działań marketingowych. Nie unikniemy masowej produkcji ukierunkowanej na ilość, a nie jakość. Trzeba dużo wyprodukować i dużo sprzedać.

Myślę, że grunt to zdrowy rozsądek, bo jakby tak zebrać te wszystkie teorie, to nie jedlibyśmy nic ;) Z drugiej strony rynek jest wręcz zalany żywnością – zarówno zdrową jaki i wyprodukowaną po kosztach, której nie powinniśmy jeść. 

Co więc począć? Jak znaleźć złoty środek, aby nie jeść wszystkiego, ale jednak coś jeść?


Pozdrawiam     

9 komentarzy:

  1. Ciekawe masz spojrzenie i prezentujesz interesujące stanowisko. Sama jestem zdania, że w przeróżny sposób segment żywnościowy mami ludzi hasłami, by przyciągnąć ich do produktów, które słabo się sprzedają.

    Dziękuję Ci za odwiedziny na moim blogu. Miło przyjść do Ciebie z rewizytą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również dziękuję za odwiedziny i komentarz :)

      Usuń
  2. Trzeba więcej czytać i dokształcać się niż słuchać reklam i koncernów. Wiele informacji o których tu wspomniałaś czytałam w książce "Dieta bez pszenicy". Kolejną książką jaką poleciłabym na temat żywienia jest "cukier, sól, tłuszcz", tam jest dużo o polityce, przemyśle farmaceutycznym i o tym jak to wszystko działa.
    No ale jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciekawiłaś mnie tą książką "cukier, sól, tłuszcz". Moja postała wzięła się po części ze zmęczenia tym całym zamieszaniem wokół jedzenia. Sama przeszłam różne stadia żywieniowego wariactwa, potem najzwyczajniej mnie to zmęczyło i zaczęłam wszystko robić po swojemu. Z drugiej strony od kilku lat pracuję w towarzystwie człowieka, który potrafi wszystko sprzedać, a sprzedawał już różne rzeczy w tym popularne superfoods, jakieś azjatyckie tabletki mające zapobiegać starzeniu się... i ludzie to kupowali. W biznesie nie ma skrupułów ma być kasa i tyle.

      Usuń
  3. Złotym środkiem jest gruntowne poznanie swojego organizmu i dostarczaniu mu tego, co mu najlepiej słuzy. Każdy z nas powinien zainteresować się żywnością i jej składem, aby móc potem wybrać jedzenie, które najlepiej odpowiada jego potrzebom. Nagonka na gluten, laktozę, cukier itd to dla mnie tylko moda i trend, który zaraz zniknie lub zostanie zastąpiony nowym wariactwem. Tak jak wspomniałaś, za wszystkim stoją ogromne koncerny i lobby producentów żywności, którzy robią z nas schizofreników. No bo jak można z jednej strony reklamować tyle przetworzonej żywności, a z drugiej rozpowiadać jaka to ona niezdrowa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, trzeba przede wszystkim obserwować swój organizm i nie dać się zwariować modą i dietą. Ja przez ostatnie kilka lat przerobiłam różne dziwactwa żywieniowe, jedyne co z nich pozostało to przepisy na dosyć fajne potrawy, pewnie gdyby nie moda na unikanie glutenu nie wpadłabym na przepis fasolowego brownie (chociaż w gruncie rzeczy ciasta z fasoli wywodzą się chyba z kuchni arabskiej), które bardzo lubię. Ostatecznie doszłam do wniosku, że nie dieta a zdrowy rozsądek przede wszystkim.

      Usuń
    2. I to jest dobre podsumowanie, czy coś jeść czy nie.
      Gluten może być szkodliwy dla ok 5% społeczeństwa (takie są dane statystyczne, mogę je nawet zawyżać), a reszta uległa modzie. Gluten to również bardzo wartościowe białko i po co się pozbywać czegoś, co przynosi nam korzyści. Można dla swojego bezpieczeństwa zminimalizować jego ilość, ale nie przesadzajmy.
      Organizm nasz należy obserwować cały czas; jak reaguje na dane produkty. Przykładem może być działanie na laktozę. Może się tak zdarzyć, że pod wpływem wieku nasz organizm zatraci część laktazy(enzymu, który trawi laktozę) i możemy mieć problem z niektórymi produktami mlecznymi (produkty fermentowane mleczne nie posiadają laktozy lub tylko niewielki jej procent).

      Też mam alergię na nazwę superfoods. Jest to czysto marketingowy slogan, żaden dietetyk lub żywieniowiec nie użyje tego terminu. Nie ma rzeczy, która nie powodowałaby jakiś komplikacji u niektórych osób. Przykładem mogą być daktyle - posiadają tyraminę, która u mnie powoduje migrenę, czy to jest superfood?

      Świetnie się czyta artykuł, który ma zdrowe spojrzenie na rzeczywistość.

      Usuń
  4. Jakoś jeszcze zbytnio nie zagłębiałam się w ten gluten...

    Jak dla mnie trzeba jeść po prostu racjonalnie, z głową, regularnie i zdrowo ;)

    OdpowiedzUsuń