O
tym że białe pieczywo jest złe wie już chyba każdy. Wszak
nagonka na pieczywo nie zaczęła się dziś. Wiele lat tamu, jeszcze
gdy byłam dzieckiem, mama kupowała ciemne, razowe, wieloziarniste
pieczywo, bo takie było zdrowsze. Jednak kilka lat temu okazało
się, że i takie pieczywo nie jest dobre, bo zawiera gluten, a
gluten to zło. Ech, biała mąka to zło, razowa maka to zło,
gluten to zło... trzeba więc albo całkowicie zrezygnować z
pieczywa albo samemu piec bezglutenowe chlebki kukurydziane, owsiane,
gryczane, kasztanowe...
Za
jakiś czas jednak okazało się, że autor badań o rzekomej
szkodliwości glutenu, powtórzył je i wycofał się ze swojej
wcześniejszej tezy o glutenie. Tyle że słowo się rzekło i poszło
w świat, a koncernom produkującym zdrową i bezglutenową żywność
jakoś nie po drodze nagłaśniać, że od glutenu zdrowy człowiek
nie będzie żył krócej.
Problem
nie tyle stanowi gluten czy też biała mąka, a ziarna zbóż i
proces ich produkcji. Kto z nas zastanawia się nad tym jak dalece
różne jest ziarno, które dziś spożywamy od tego, które siali
nasi pradziadkowie.
W
dzisiejszym rolnictwie liczy się wydajność, a więc roślina musi
być odporna na choroby i szkodniki, a także plenna. Ziarno podczas
sprzedaży musi spełnić szereg norm jakościowych, w przeciwnym
wypadku albo rolnik nie sprzeda takiego ziarna albo sprzeda je po
niższej cenie. Nic więc dziwnego, że sieje się ziarno, które
spełni wymogi, w tym wypadku są to m.in. wymogi UE. Do tego
dochodzą oczywiście opryski przeciw chorobom i szkodnikom, a także
nawozy i odżywki zwiększające wydajność roślin. Czysta chemia.
Całe
szczęście Polska zakazuje upraw GMO, więc nie stoimy jeszcze
przed problemem, który aktualnie mają Stany Zjednoczone. Niestety
dzięki naszej obecności w Unii Europejskiej, grozi nam zalew
wysoko przetworzonej, nafaszerowanej chemią żywności,
wyprodukowanej z produktów GMO. Żeby było śmieszniej z USA. To
skutek umowy Transatlantic Trade and Investment Partnership zawartej
między UE a USA.
Czysta
chemia? Czysta polityka. A jak polityka to i koncerny, które chcą
zarobić i doskonale wiedzą jak to zrobić. Produkty bezglutenowe,
produkty organiczne, produkty eko, coraz to nowe superfoods to jeden
wielki biznes, który zasypuje nas coraz nowszymi odkryciami
powtarzanymi jak mantry, nierzadko popartymi badaniami wykonywanymi
na zlecenie danego koncernu.
Każdy
z nas chce żyć długo, w zdrowiu, dobrze wyglądać i późno się
zestarzeć. Czyż nie to gwarantują nam producenci superfoods i
zdrowej żywności? Oczywiście nie w tak dosłowny sposób. Nikt z
nas nie złapie się na hasło „żyj długo i szczęśliwie bez
glutenu”, ale już „badania przeprowadzone w Międzynarodowym
Instytucie Badań w Pierdziszewie Dolnym, pokazują że w 75%
przypadków częste spożywanie produktów zawierających gluten
zwiększa ryzyko zachorowalności na choroby układu nerwowego o 80%”
wzbudzają nasze zainteresowanie. Bo to badania, bo tyle i tyle
procent, a niech jeszcze padnie nazwa jakiegoś skomplikowanego
procesu chemicznego i już nas mają. Skoro ktoś zadał sobie tyle
trudu żeby przeprowadzić takie badania to musi być prawda, coś w
tym musi być... Nie przemknie nam przez myśl, że owe badania
często nie służą ratowaniu ludzkości, a marketingowi.
I
tak zaczęliśmy od chleba, a skończyliśmy na wielkiej polityce ;)
Niestety żywność to produkt sprzedażowy, więc nie unikniemy
działań marketingowych. Nie unikniemy masowej produkcji
ukierunkowanej na ilość, a nie jakość. Trzeba dużo wyprodukować
i dużo sprzedać.
Myślę,
że grunt to zdrowy rozsądek, bo jakby tak zebrać te wszystkie
teorie, to nie jedlibyśmy nic ;) Z drugiej strony rynek jest wręcz
zalany żywnością – zarówno zdrową jaki i wyprodukowaną po
kosztach, której nie powinniśmy jeść.
Co więc począć? Jak znaleźć złoty środek, aby nie jeść wszystkiego, ale jednak coś
jeść?
Pozdrawiam
Ciekawe masz spojrzenie i prezentujesz interesujące stanowisko. Sama jestem zdania, że w przeróżny sposób segment żywnościowy mami ludzi hasłami, by przyciągnąć ich do produktów, które słabo się sprzedają.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za odwiedziny na moim blogu. Miło przyjść do Ciebie z rewizytą :)
Również dziękuję za odwiedziny i komentarz :)
UsuńTrzeba więcej czytać i dokształcać się niż słuchać reklam i koncernów. Wiele informacji o których tu wspomniałaś czytałam w książce "Dieta bez pszenicy". Kolejną książką jaką poleciłabym na temat żywienia jest "cukier, sól, tłuszcz", tam jest dużo o polityce, przemyśle farmaceutycznym i o tym jak to wszystko działa.
OdpowiedzUsuńNo ale jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę...
Zaciekawiłaś mnie tą książką "cukier, sól, tłuszcz". Moja postała wzięła się po części ze zmęczenia tym całym zamieszaniem wokół jedzenia. Sama przeszłam różne stadia żywieniowego wariactwa, potem najzwyczajniej mnie to zmęczyło i zaczęłam wszystko robić po swojemu. Z drugiej strony od kilku lat pracuję w towarzystwie człowieka, który potrafi wszystko sprzedać, a sprzedawał już różne rzeczy w tym popularne superfoods, jakieś azjatyckie tabletki mające zapobiegać starzeniu się... i ludzie to kupowali. W biznesie nie ma skrupułów ma być kasa i tyle.
UsuńZłotym środkiem jest gruntowne poznanie swojego organizmu i dostarczaniu mu tego, co mu najlepiej słuzy. Każdy z nas powinien zainteresować się żywnością i jej składem, aby móc potem wybrać jedzenie, które najlepiej odpowiada jego potrzebom. Nagonka na gluten, laktozę, cukier itd to dla mnie tylko moda i trend, który zaraz zniknie lub zostanie zastąpiony nowym wariactwem. Tak jak wspomniałaś, za wszystkim stoją ogromne koncerny i lobby producentów żywności, którzy robią z nas schizofreników. No bo jak można z jednej strony reklamować tyle przetworzonej żywności, a z drugiej rozpowiadać jaka to ona niezdrowa :P
OdpowiedzUsuńMasz rację, trzeba przede wszystkim obserwować swój organizm i nie dać się zwariować modą i dietą. Ja przez ostatnie kilka lat przerobiłam różne dziwactwa żywieniowe, jedyne co z nich pozostało to przepisy na dosyć fajne potrawy, pewnie gdyby nie moda na unikanie glutenu nie wpadłabym na przepis fasolowego brownie (chociaż w gruncie rzeczy ciasta z fasoli wywodzą się chyba z kuchni arabskiej), które bardzo lubię. Ostatecznie doszłam do wniosku, że nie dieta a zdrowy rozsądek przede wszystkim.
UsuńI to jest dobre podsumowanie, czy coś jeść czy nie.
UsuńGluten może być szkodliwy dla ok 5% społeczeństwa (takie są dane statystyczne, mogę je nawet zawyżać), a reszta uległa modzie. Gluten to również bardzo wartościowe białko i po co się pozbywać czegoś, co przynosi nam korzyści. Można dla swojego bezpieczeństwa zminimalizować jego ilość, ale nie przesadzajmy.
Organizm nasz należy obserwować cały czas; jak reaguje na dane produkty. Przykładem może być działanie na laktozę. Może się tak zdarzyć, że pod wpływem wieku nasz organizm zatraci część laktazy(enzymu, który trawi laktozę) i możemy mieć problem z niektórymi produktami mlecznymi (produkty fermentowane mleczne nie posiadają laktozy lub tylko niewielki jej procent).
Też mam alergię na nazwę superfoods. Jest to czysto marketingowy slogan, żaden dietetyk lub żywieniowiec nie użyje tego terminu. Nie ma rzeczy, która nie powodowałaby jakiś komplikacji u niektórych osób. Przykładem mogą być daktyle - posiadają tyraminę, która u mnie powoduje migrenę, czy to jest superfood?
Świetnie się czyta artykuł, który ma zdrowe spojrzenie na rzeczywistość.
Jakoś jeszcze zbytnio nie zagłębiałam się w ten gluten...
OdpowiedzUsuńJak dla mnie trzeba jeść po prostu racjonalnie, z głową, regularnie i zdrowo ;)
Dokładnie, zdrowy rozsądek przede wszystkim.
Usuń