Podobno nadchodzący weekend ma być słoneczny. Z myślą o wszystkich słonecznych dniach i weekendach, postanowiłam napisać kilka słów o opalaniu. Może nie tyle o opalaniu, co o promieniowaniu UV i jego wpływie na nasz organizm.
Zanim
zabrałam się za pisanie, przeczytałam kilka publikacji i tekstów
związanych z tym tematem. Po ich przeczytaniu nie stałam się wcale
mądrzejsza, wręcz przeciwnie, chyba mam jeszcze więcej dylematów
w tym temacie. No cóż, najwyraźniej powiedzenie, że niewiedza
jest błogosławieństwem, jest prawdziwe.
Zacznijmy
jednak od początku. Do Ziemi docierają trzy główne zakresy
długości fal:
- UVA 320-400 nm
- UVB 280-320 nm
- UVC 200-280 nm
Promieniowanie
UVA jest promieniowaniem o najdłuższej fali, ale o niskiej energii.
Przenika ono przez chmury i szkło szyb, stąd jest ono niezależne
od pory roku i pogody. Można stwierdzić, że cały czas jest takie
samo. Promieniowanie UVA dociera bardzo głęboko, bo aż do skóry
właściwej i niestety jest główną przyczyną
fotostarzenia się naszej skóry. Wszystkie piegi, przebarwienia i
palmy to również sprawka promieniowania UVA. Niekorzystnych efektów
doczekamy się w momencie, gdy przeholujemy z opalaniem, ale to chyba
większość z nas zna z obdukcji.
Promieniowanie
UVB choć posiada krótszą falę to jego energia jest większa, co
czyni je bardziej niebezpiecznym. To właśnie ono przyczynia się do
powstawania raka skóry. Powoduje poparzenia słoneczne. Jest też
pomocne w fotostarzeniu się, ale już nie tak bardzo jak
promieniowaniu UVA. Jak widzicie te dwa rodzaje promieniowania
świetnie się uzupełniają. Promieniowanie UVB jednak nie dociera
tak głęboko, jest w większości pochłaniane przez naskórek, ale
może dotrzeć do warstwy podstawnej naskórka. Jego intensywność
zależy od kilku czynników, w tym od pory roku, pory dnia i stopnia
zanieczyszczenia powietrza. W przeciwieństwie do promieniowania UVA
nie przenika przez szyby. Jego intensywność w głównej mierze
zależy od kątowej odległości słońca od horyzontu. Im mniejsza
odległość kątowa, tym krótszą drogę muszą przebyć promienie
UV. Stąd najintensywniejsze promieniowanie UVB ma miejsce w
miesiącach letnich, w godzinach 10-16. Trzeba pamiętać, że
promienie UVB odbijają się od śniegu i piasku, skał, wody
morskiej a nawet zwykłego podłoża. W przypadku śniegu może być
to nawet 85% całkowitej energii promieni, woda odbija 15-20%, a
gleba do 10%. Do tego przenika ona przez wodę na głębokość 60cm.
Promieniowanie
UVC nie dociera do powierzchni Ziemi, gdyż jest prawie całkowicie
pochłaniane przez warstwę ozonową. Jest to promieniowanie o
najkrótszej fali ale o największej energii. Wykorzystuje się je
głównie do sterylizacji. Promienie UVC niszczą bakterie, wirusy,
pleśń i grzyby.
Wszystkie
trzy promieniowania wpływają na nasz organizm negatywnie.
Poczynając od poparzeń słonecznych, przebarwień, przedwczesnego
starzenia się skóry, kończąc na nowotworach. Do tego wszystkiego
trzeba jeszcze dodać, że promienie UV działają także szkodliwe
na nasz wzrok. Może dojść do zapalenia spojówki i rogówki, a
bezpośrednie patrzenie na słońce może skończyć się ogniskowym
oparzeniem siatkówki. Promienie UVB zwiększają również ryzyko
zaćmy. Sporo tego prawda?
Znalazłam
jednak także kilka pozytywów. Zacznę od witaminy D, o której
pisałam tutaj. Słońce to po prostu darmowe źródło tej witaminy.
Promienie UVB są niezbędne do reakcji, dzięki której nieaktywny
związek witaminy D przekształca się w aktywna witaminę D3. Co
więcej w ten sposób nie jesteśmy zagrożeni przedawkowaniem tej
witaminy, tak jak ma to miejsce w przypadku suplementacji.
Promienie
UV mają także leczniczy wpływ na nasz organizm. Wykorzystuje się
je w fototerapii niektórych chorób skóry. Znalazłam także
informacje, że odpowiednia dawka promieni UV znacznie poprawia
kondycje naszej skóry. Staje się ona lepiej ukrwiona, bardziej
elastyczna i mniej podatna na zakażenia. Promieniowanie UV wpływa
także szybsze gojenie się rani i owrzodzeń. Do tego zaobserwować
można poprawę układu immunologicznego i układu krwiotwórczego.
Jak
widzicie znalazło się także kilka dobrych stron promieniowania UV.
Problem jednak w tym, że np. w przypadku witaminy D musimy
zrezygnować z użycia filtra UVB. Helioterapia, czyli leczenie
promieniami słonecznym, nie ma sensu, gdy użyjemy filtrów.
Pytanie, czy warto? Czy 10-20 minut grzania się na słońcu bez
filtra spowoduje więcej szkody czy pożytku. Z drugiej strony, jaki
sens ma wielogodzinne leżenie na słońcu, nawet przy użyciu
wysokiego filtra?
Do
tego roku zawsze używałam filtrów słonecznych. W tym roku, po
przeczytaniu kilku publikacji o witaminie D, a także po zaleceniu
lekarza, który kazał mojemu mężowi choremu na łuszczycę
wychodzić na słońce bez filtra, zmieniłam to. Oczywiście nie
wyłożyłam się na wiele godzin jak morświn. Po prostu na 20
minut, po 10 minut na tył i przód ciała. Gdy się trochę
opaliłam, przedłużyłam ten czas do 15 minut. Nie robię tego
codziennie. Od wakacji miałam może trzy takie sesje bez filtra.
Do
całej tej sprawy z filtrami podeszłam ostrożnie. Najbardziej
obawiałam się o moją twarz, bo przy mojej tłustej cerze, nie ma
lata bez wysypu. Pierwsze opalanie zazwyczaj kończyło się wysypem.
Nie chcę zapeszać, ale wysypu jak nie było tak nie ma. Mam
wrażenie, że twarz jest ogólnie w lepszej kondycji. Wiem, ze
opalenizna optycznie robi swoje, więc może to tylko kwestia moich
odczuć. Może zadziałała podświadomość?
Wybór
pozostawiam Wam. Sama nie jestem tez w 100% przekonana do takiego
opalania, o ile 10 minut na słońcu można nazwać opalaniem? Wiem,
że nie odważyłabym się na dłuższy czas ekspozycji słonecznej
bez filtra. Może dlatego, że nawet z filtrem na ciele, nie
przebywam na słońcu dłużej niż godzinę. A i do wielkich fanek
opalania nigdy nie należałam.
Ciekawią
mnie Wasze opnie, zwłaszcza, że ostatnio pojawia się wiele
publikacji i dyskusji na temat faktycznej skuteczności filtrów
słonecznych oraz ich skuteczności. Nie mówiąc już o teoriach
spiskowych ;)
Pozdrawiam :)
Sama już nie wiem czy opalać się z filtrem czy bez. Sądzę, że takie krótko trwające opalanie to dobry pomysł. Nie chodzi tu jedynie o zdrowie a o zwykłe samopoczucie. Po godzinnym opalaniu czuję się jak po intensywnym biegu ;)
OdpowiedzUsuńRównież nie przepadam za długim przebywaniem na słońcu. Miło jest chwilę pogrzać się, ale w dni takie jak dziś, gdy temperatura sięga do 30 stopni nie mam na to ochoty, to gotowanie się a nie grzanie, i masz racje - jest to wyczerpujące;)
UsuńCiekawy artykuł. Ja jednak wolę z filtrem, choćby najmniejszym...
OdpowiedzUsuńNa dłuższe przebywanie na słońcu również wybrałabym filtr, bo co innego 10 minut, a co innego pół dnia na plaży.
Usuńfiltr koniecznie w kremach,
OdpowiedzUsuńzapraszam do obserwowania http://fantastic-brand.blogspot.com odwdzięczam się tym samym
A dlaczego akurat w kremie?
UsuńBardzo mądrze podeszłaś do tematu. Wypisanie za i przeciw to najlepsza metoda, dla Twoich Czytelników. Każdy ma prawdo podjąć swoją własną decyzję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że 20 -30 minut na słońcu bez użycia filtra nikomu krzywdy nie zrobi a dzięki temu będziemy mogli dostarczyć sobie sporej dawki witaminy D. Witamina D jest słabo "dawkowana" z pożywienia. Poza tym są pewne produkty żywnościowe, które chronią nasz organizm przed szkodliwym działaniem promieni UVB i np. są to owoce jagodowe, których teraz jest pod dostatkiem oraz ostropest plamisty.
Witamina D również działa na choroby skórne i taką łuszczycę trudno jest wyleczyć konwencjonalnymi sposobami, a z artykułów na ten temat wiem, że słońce potrafi zdziałać cuda.
A to, że Ada J czuje się jak po intensywnym biegu to się nie dziwie. Temperatura czasem na plaży dochodzi do 40 stopni, czyli warunki porównywalne są do sauny. Sportowcy czasami zamiast treningów wybierają się do sauny, bo obciążenie organizmu jest wtedy porównywalne!
Starałam się być w miarę obiektywna. Witamina D jest pomocna w leczeniu chorób autoimmunologicznych, w tym właśnie łuszczycy - pisałam o tym na blogu w tym poście: http://findhealthyway.blogspot.com/2016/07/niedobor-witaminy-d-co-trzeba-wiedziec.html.
UsuńKremu z filtrem nie używam tylko na spacerach, na plażę zawsze się smaruję, bo jak nie, to nawet po 15 minutach będę potem cała czerwona :)
OdpowiedzUsuńPrzy dłuższej ekspozycji słonecznej również używam filtrów, bo we wszystkim trzeba kierować się rozsądkiem, zwłaszcza, że poparzenia słoneczne ani nie są przyjemne, ani do niczego dobrego nie prowadzą.
UsuńJedni mówią,żeby używać ,inni że nie:P i bądź tu człowieku mądry:P
OdpowiedzUsuńDokładnie, co rusz to nowe badania i teorie. Można się w tym wszystkim pogubić.
Usuń