Uff... w końcu jestem.
Witam Was w Nowym Roku! Co prawda mamy już luty ale lepiej późno niż wcale ;) Nie, nie martwcie się nie padłam z głodu na sierpniowym detoksie. Wręcz przeciwnie, bez chleba było bardzo smacznie, zdrowo i do syta.
Miesiąc
bez pieczywa i produktów mącznych minął praktycznie
bezproblemowo, więc z powodzeniem, ale i z małymi wpadkami,
kontynuowałam go to końca roku i kontynuuję nadal. W moim
menu królują kasze, ziemniaki, mięso, warzywa i owoce. Poznałam
potencjał kaszy jaglanej, z której da się wyczarować wiele
smakowitych potraw – zarówno na słodko jaki i wytrawnie.
Dla
zainteresowanych, zrezygnowałam z:
- wszystkich produktów z mąki pszennej, aktualnie raz na jakiś czas zdarzy mi się użyć mąki pszennej pełnoziarnistej a nawet białej
Co
dała mi dieta bez chleba i pszenicy?
Zapewne
najbardziej zainteresuje was rezultat mojego detoksu. Nie należę do
lobby anty pszenicznego i przystępując od detoksu nie miałam
w zasadzie żadnych oczekiwań. Nie postawiłam żadnych hipotez.
Chciałam po prostu sprawdzić co będzie, gdy zrezygnuje z produktów pszennych. Zwłaszcza, że już wcześniej (tutaj) pisałam o
niekoniecznie zdrowym obliczu tego zboża.
W
moim odczuciu największe zmiany zaszły w moim brzuchu. Po
pierwsze uczucie lekkości, brak tego dziwnego uczucia bulgotania i
wzdęcia po posiłku. Od razu pohamuję zapędy antyglutenowców,
nietolerancji raczej nie mam, gdyż takie niemiłe objawy pojawiały
się wyłącznie po zjedzeniu kupionego pieczywa pszennego, w
przypadku gdy był to np. pęczak jęczmienny, który gluten posiada,
nic złego się nie działo. Wyczułam, że jest coś na rzeczy i z
mąką pszenną i jej przetworzonymi produktami.
Kolejny
plus - płaski brzuch. Jeżeli mężczyźni mają piwne brzuchy,
to ja po miesiącu bez pszenicy i pieczywa mogę powiedzieć, że
pozbyłam się pszennego brzucha - bez większych wyrzeczeń,
rezygnując tylko z produktów pszennych. Oczywiście kontynuując moje standardowe treningi.
Druga
zmian to poprawa stanu cery. Coś czego się nie spodziewałam.
Tworząc ten wpis, zdałam sobie sprawę, że przez okres detoxu na
mojej twarzy nie pojawił się ani jedna niespodzianka. Nawet przed
okresem. Dawno już moja cera nie wyglądała tak dobrze. Myślę, że
odstawienie pieczywa i produktów mącznych miało w tym swój
udział, gdyż niespodzianki pojawiły się, gdy troszkę
pofolgowałam sobie w święta.
Dodam jeszcze, że zauważyłam także pewną różnicę
pomiędzy produktami gotowymi kupionymi pszennymi a tymi które sami
wykonamy. Np. chleb pszenno - żytni mojej mamy nie powodował
żadnych rewolucji ale grahamka, którą kupuję już taka super nie
jest. Chleb mamy jest wyłącznie na zakwasie a grahamka zapewne ma
drożdże – może tu tkwi diabeł? Napiszcie koniecznie co o tym
myślicie.
Rezygnacja
z produktów pszennych sprawiła, że konieczna była organizacja i
planowanie posiłków. Dzięki temu do pracy zawsze brałam pojemniki
z domowym jedzeniem, co przełożyło się także na stan mojego
portfela. Uwaga, ja, osoba, która nie potrafi oszczędzać i pod
koniec miesiąca spogląda błagalnym wzrokiem w kierunku męża,
mimochodem zaoszczędziła ponad 200zł. Pod koniec miesiąca
szok i niedowierzanie, skąd na moim koncie wzięły się pieniądze
:D
Plusem
jest to, że wróciłam do dawnego rytmu organizacji i planowania.
Miesiąc wystarczył, aby na nowo nabrać nawyku przygotowywania
jedzenia na cały tydzień.
Podsumowując,
jestem bardzo zadowolona z efektu i chleb oraz większość produktów
pszennych na stałe wylatuje z mojego menu. Nie rezygnuję, z
glutenu, ale z pieczywa i wysokoprzetworzonych produktów z pszenicy
oraz białej mąki, z tą pełnoziarnistą na razie kombinuję i
obserwuję co się dzieje.
Nauczyłam
się przede wszystkim, że trzeba obserwować swój organizm. Jeżeli
wprowadzamy zmianę to nie na tydzień ale przynajmniej na miesiąc,
nie zaszkodzi to nam a być może pomoże.
Poniżej
mam dla Was zdjęciową namiastkę mojego detoksu. Zapraszam.
Co
do zabrać pracy zamiast kanapki? Okazało się, że to żaden
problem, gdyż praktycznie każdy posiłek można skomponować z
różnych kasz i warzyw.
Korzystając z uroków lata i ogromnego urodzaju jagód starałam się włączyć te zdrowe owoce praktycznie wszędzie. Doskonale sprwadziły się jako dodatek do śniadania i przekąska.
Nawet deser może być bez mąki, ale to doskonale wiecie, bo znacie już moje dwa przepisy na zdrowe słodkości (brownie z fasoli i sernik). Tutaj mała nowść - brownie jaglane. Szczerze, muszę jeszcze nad nim popracować.
Mam
nadzieję, że moja obserwacja skłoni Was do refleksji i być może
pomoże wprowadzić pozytywne zmiany. Nie chcę nikogo na siłę
zachęcać, myślę, że każdy wyciągnie własne wnioski. Po
cichu liczę, że podzielicie się nimi ze mną w komentarzach :)
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz